Jan Freisler (1914-1964) kurier niezłomny…..

Pod datą 1 marca znajdziemy w kalendarzu zapis „Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych”. Byli nimi ludzie którzy zbrojnie i politycznie walczyli o niepodległy byt Polski, przeciwstawiając się sowieckiej komunistycznej powojennej rzeczywistości. Wśród nich, był zawodnik przedwojennych sekcji narciarskiej i piłkarskiej Sandecji, Jan Freisler ps. "Xawery".
1 Mar / 00:03

Znaczne grono Żołnierzy Niezłomnych, bo tak też ich określamy, w czasie II wojny światowej walczyło przeciwko niemieckiemu okupantowi. Mówimy tutaj nie tylko o partyzantach, ale również o działaczach politycznych, kurierach rządowych, duchownych, szkolnej młodzieży wydającej antykomunistyczną prasę i ulotki, oraz o zwykłych ludziach, którzy doskonale zdawali sobie sprawę z rosyjskiego nadania nowych komunistycznych władz. Wśród nich znalazł się Jan Freisler ps. „Xawery”, przedwojennych zawodnik „Sandecji” w sekcji narciarskiej i piłkarskiej. W czasie II wojny światowej służył jako kurier Polskiego Państwa Podziemnego, żołnierz Armii Krajowej, a po jej zakończeniu nie złożył broni. Znów jako kurier miał zbudować łączność kurierską antykomunistycznego I Zarządu Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość (WiN) z polskim Rządem na Uchodźctwie w Londynie.




Jan Freisler (1914-1964). Fot. Wojciech Frazik.


Buntownik i romantyk

Jan Freisler przyszedł na świat 14 października 1914 r. w Nowym Sączu, był synem Jana, czeskiego Niemca, który przyjechał do Nowego Sącza w poszukiwaniu zatrudnienia w Warsztatach Kolejowych, i Jadwigi z domu Bielańska, góralki z Odrowąża. To właśnie Jadwiga miała ogromny wpływ na młodego Janka. Pielęgnowała patriotyczne tradycje wyniesione z rodzinnego domu, gdzie pamiętano o walkach i ideałach przyświecających powstańcom styczniowym z lat 1863-1864. Drugą bardzo ważną postacią dla Janka był starszy brat Juliusz, oficer Wojska Polskiego. W trakcie ćwiczeń wojskowych, uratował życie młodego żołnierza, poświęcając przy tym swoje zdrowie. Janek wraz z Juliuszem chodził do II Gimnazjum im. Bolesława Chrobrego w Nowym Sączu. Na drodze do ukończenia szkoły stanął, jak sam pisał o sobie, trudny buntowniczy charakter. W szóstej klasie gimnazjum, uciekł nawet z domu do Gdyni, i zaciągnął się na statek. Został dopiero zawrócony z powrotem z … Hamburga. Trudny charakter znalazł swoje ujście w sporcie, który zresztą bardzo lubił. Na zachowanych świadectwach bez trudu dostrzegamy że wychowanie cielesne było zawsze wiodącym przedmiotem w szkolnej karierze Janka.




Kolejność strzelców Sandecji pod względem ilości bramek 1932-1939, Kronika Sandecji 1932-1939, fot. Piotr Kazana


Jako młodzieniec grał w piłkę nożną w rezerwach „Sandecji”, strzelając dla niej jedną bramkę w meczu z „Strzelcem” Nowy Sącz. Uwielbiał również sport narciarski. Trenował w słynnej „kurierskiej” sekcji narciarskiej Kolejowego Przysposobienia Wojskowego „Sandecja” pod okiem Leopolda Kwiatkowskiego, późniejszego kuriera Delegatury Rządu na Kraj. Dzięki niemu ukończył również kurs szybowcowy kategorii B w Tęgoborzu, gdzie Kwiatkowski pełnił funkcję instruktora. Janek Freisler kochał przyrodę, a w szczególności góry. Beskid Sądecki znał jak mało kto. Często, jeszcze przed wybuchem wojennej zawieruchy, w wolnych chwilach samotne wyruszał na beskidzkie szlaki. Dusza romantyka ciągnęła go tam, gdzie czuł się prawdziwie wolny. Bez wątpienia, góry ta wolność mu dawały… Bo jak pisał w liście do swojego przyjaciela Leopolda Kwiatkowskiego w 1945 r. „(…) wolę swoje górki ponad inne ziemię”.



Dom rodzinny Jana Freislera, ul. Nawojowska 70, Nowy Sącz.


Na kurierskich szlakach Kiedy wybuchła II wojna światowa, zaangażował się w budowę struktur kurierskiej łączności Polskiego Państwa Podziemnego pomiędzy okupowana Warszawą a Budapesztem. Na jej szlakach pozostał do wiosny 1944 r. Przenosił meldunki, konspiracyjną prasę, pieniądze oraz broń. Przeprowadzał również przez „zielone granice” wielu oficerów żołnierzy Wojska Polskiego i młodych ludzi chcących wstąpić do powstającej do lata 1940 r. polskiej armii w Francji. W swojej kurierskiej służbie pomagał również uciekającym przed Zagładą żydowskim rodzinom. W archiwach Instytutu Pamięci Narodowej zachowały się świadectwa kilku Żydów uratowanych przez Freislera. Jako kurier początkowo pracował dla Wojskowej Bazy „Romek” w Budapeszcie. W drugiej połowie 1940 r., grupa konspiracyjnych sądeckich przewodników i kurierów, została przekazana do dyspozycji łączności politycznej Placówki „W” (skrót od Węgier) w Budapeszcie kierowanej przez Edmunda Fietza „Fietowicza” i Wacława Felczaka ps. „Lech”, późniejszego emisariusza polskiego rządu w Londynie. Janek w tym czasie przeprowadzał przez „zieloną granicę” najważniejszych emisariusz Polskiego Rządu na Uchodźstwie w Londynie m. in. Marka Celta vel Tadeusz Chciuk.

Wielokrotnie uciekał z rąk Finančnej strážy, tzw. financów czyli słowackiej straży granicznej, która współpracowała Grenzschutzem, czyli niemiecką strażą celną. Wiosną 1941 r. wpadł w słowackim Preszowie wraz z innym kurierem, Mieczysławem Horyńskim. Udało mu się uciec. Raportował o niej w 1945 r. w Paryżu w następujących słowach „(…) W Preszowie wędrujemy znajomymi ulicami w kierunku do wojskowego więzienia […] Wchodzimy do kancelarii więziennej. Słowaccy Żandarmi rozkuwają nas, zaczynają nas przesłuchiwać. Widać że to sadyści. Jeden ze strażników oparł karabin o ścianę i zaczyna nas rewidować. U „Horyńskiego” znalazł w spodniach paczkę papierosów. Horyński dostaje uderzenie w twarz, leci na mnie, ja wpadam na karabin pod ścianą. Mam w ręce karabin […] Wyprowadzamy ich na korytarz. Na korytarzu zaskoczyłem wartownika, któremu Horyński wyrywał karabin i każe otworzyć bramę. Zmęczeni i zdenerwowani robimy błąd. Nie zamykamy od zewnątrz bramy, ułatwiając pościg […] Biegniemy przez centrum miasta obok katedry, gdy z boku kilkanaście metrów od nas wybiegają Żandarmi. Ja biegnę w cieniu, Horyński biegnie środkiem jezdni. Gdy padły strzały, Horyński chce pobiec do mnie [….] Widzę jak podnosi się i pada, podnosi się i znów pada. Żandarmi są już blisko nas. Dostał myślę, biegnę dalej. Dobiegłem do rzeki, wpadam do wody, rzucam karabin i pływam do drugiego brzegu Przedmieściem dostałem się do lasu […]”. Jankowi udało się wrócić do służby, natomiast Horyński został ranny oddany w ręce Niemców. Został zamordowany w Auschwitz w 1942 r.




Jan Freisler nad rzeką Kamienicą w Nowym Sączu, lata przedwojenne. Fot. Wojciech Frazik.

W konspiracji działała również rodzina Freislerów. Ich dom rodzinny przy ul. Nawojowskiej 70 w Nowym Sączu stał się kurierską „meliną”. Każdy kto chciał wydostać się z okupowanego kraju i został skierowany przez podziemie do domu Freislerów, trafiał pod opiekę Jadwigi, która pieszczotliwie była nazywana przez wszystkich „Mamą”. Każdy kto trafił pod jej skrzydła, otrzymał niezbędny „wikt i opierunek”. Kilkukrotnie była aresztowana przez Gestapo w Nowym Sączu. Podobny los spotkał ojca Jana, który pomimo aresztowań i szykan nie podpisał niemieckiej listy narodowościowej tzw. volkslisty.

W partyzantce

Wiosną 1944 r. Niemcy zajęły Węgry. Placówki łączności kurierskiej w Budapeszcie przestały funkcjonować. Zanim to się stało, Janek wrócił do okupowanego kraju. Na przełomie kwietnia i maja 1944 r. był jednym z twórców i dowódcą oddziału partyzanckiego Armii Krajowej „Świerk”. Oddział wszedł najpierw w skład oddziału partyzanckiego „Wilk” jako 3 pluton. Ostatecznie OP „Świerk” znalazł się w szeregach 9 kompanii III batalionu 1 Pułku Strzelców Podhalańskich AK, dowodzonej przez Juliana Zubka ps. „Tatara”. Był serdecznym przyjacielem Janka z czasów przedwojennego sportu. Zubek był znanym piłkarzem i narciarzem „Sandecji”. „Xawery” pełnił w oddziale „Tatara” funkcję zastępcy dowódcy, a po ranieniu „Tatara” przez Niemców, przejął jego obowiązki jako dowódca. W tym czasie brał udział i dowodził wieloma akcjami zbrojnymi w rejonie Nowego Sącza i Beskidu Sądeckiego. 22 stycznia 1945 r. zszedł z gór wraz z całym oddziałem i ujawnił się przed komunistycznymi władzami. Komuniści obiecywali spokój i wolność ujawnionym akowcom. Tak naprawdę chodziło o ich policzenie przed ostatecznym rozprawieniem. Niedługo po ujawnieniu „Tatar” padł w ręce Urzędu Bezpieczeństwa. Janek widząc że w komunistycznej Polsce nie zazna wolności, wrócił do konspiracji, i ukrywał się w Krakowie pod nazwiskiem Paweł Jemioła.




Jan Freisler po wyjściu z więzienia w 1945 r.

Ponownie na kurierskich szlakach….

Tam podjął decyzję o ucieczce na zachód. Na przełomie maja i czerwca 1945 r. dotarł do Londynu, skąd otrzymał rozkaz powrotu do kraju pod nazwiskiem Jan Bielański. Misją powrotu do Polski było montowanie siatki łącznościowej antykomunistycznej organizacji Wolność i Niezawisłość (WiN). Mógł zostać bezpiecznie w Londynie, i próbować wydostać z kraju rodzinę… Jednak tego nie uczynił. Jak napisał w liście do swojej żony w kwietniu 1945 r. „o Was będę myśleć zawsze, ale o Niej przed tym. To Twój los”. To „Niej” oczywiście w odniesieniu do Polski. Po powrocie do kraju, nawiązał kontakty z Emilią Malessą ps. „Marcysia”, kierowniczką „Zagrody” komórki łączności zagranicznej Komendy Głównej Armii Krajowej w czasie II wojny światowej.

Aresztowanie, brutalne śledztwo, kara śmierci

31 października 1945 r. w Warszawie przy ul. Koszykowej wpadł w ręce UB. Od tego dnia, na blisko dziesięć lat bezprawnie odebrano mu wolność. Przeszedł brutalne śledztwo w złą sławą owianym X Pawilonie Aresztu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie przy ul. Rakowieckiej. Jego sprawę prowadził Stanisław Łyszkowski, znany oprawca i zbrodniarz okresu stalinowskiego z więzienia na Mokotowie. Jak relacjonował Freisler po wojnie synowi, był nawet wywieziony na jakiś czas do Moskwy gdzie przeszedł najwymyślniejsze tortury… Po zakończeniu śledztwa 3 lutego 1947 r. został skazany na 8 lat pozbawienia wolności „za szpiegostwo i usiłowanie udzielenia pomocy związkowi mającemu na celu obalenie demokratycznego ustroju państwa”. Oczywiście były to puste frazesy, z demokracją nie mające nic wspólnego. Został skazany za walkę o niepodległość, przeciwko narzuconej przez Sowietów władzy komunistycznej w Polsce.




Jadwiga Freisler, fot. Wojciech Frazik

Kilka tygodni później, 30 kwietnia 1947 r. Bolesław Bierut zamienił karę więzienia na wyrok śmierci. Była to ogromna tragedia dla najbliższych. Nie potrafili zrozumieć, czym zawinił taki człowiek jak Janek? Przecież tyle zrobił dobrego… W obronie swojego przyjaciela wystąpili rodzina, przyjaciele, oraz ludzie którym bezinteresownie pomagał w czasie wojny. Wysyłali pisma i listy do samego Bieruta z prośbą o łaskę dla Freislera. Ostatecznie, 11 czerwca 1947 r. Bierut zamienił wyrok śmierci na karę 10-letniego więzienia. Janek mógł dalej żyć, jednak tych lat spędzonych w więzieniu nikt mu już nie zwrócił… Swój wyrok odbywał w najcięższych stalinowskich więzieniach w Rawiczu, Wronkach, na Mokotowie w Warszawie czy Potulicach. Ostatecznie, wyszedł na wolność w 1955 r. po odbyciu całego wyroku.

Lata wojennej służby w ciężkich warunkach, tortury i ciężka więzienna codzienność doszczętnie zrujnowały mu zdrowie. Dodatkowo, po wyjściu z więzienia nie mógł ułożyć sobie życia. Imał się różnych zajęć, pracował w jednym z kiosków w Warszawie, był instruktorem prawa jazdy w Legionowie. Wojna nie odebrała mu całkowicie wolności, uczynili to dopiero komuniści wyrywając Jankowi z życiorysu, najlepszy okres twórczego życia. Zmarł zdecydowanie przedwcześnie na zawał serca 10 października 1964 r. w Warszawie. Pochowany został na cmentarzu Wojskowym na Powązkach w kwaterze II B 30, rząd 7, grób szósty. Chichotem historii można nazwać fakt, że niedaleko niego, spoczywają jego komunistyczni oprawcy… W tym miejscu warto przytoczyć słowa dr Wojciecha Frazika, z krakowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, biografa Jana Freislera „(…) Człowiek którego dusza rwała się do wolności i który tylko wolności Ojczyzny służył, został w najlepszym, najbardziej twórczym okresie życia wolności pozbawiony. Nie służył Ojczyźnie dla nagród. Ale jeśli jest jakaś sprawiedliwość w historii, to dobrze że w Nowym Sączu możemy spotkać się właśnie na rogu ulic Freislera i Traugutta albo Freislera i I Brygady”.




Grób Jana Freislera na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie, kwatera II B 30, rząd 7, grób szósty.

Piotr Kazana

Artykuł jest zmienioną wersją tekstu autora, który ukazał się na portalu Twój Sącz w 2019 r.


Autor
Fot.
Multimedia