Co słychać?: Michel Diabong

Pamiętacie pierwszego na Sądecczyźnie czarnoskórego piłkarza Michela Djabonga? Wiosną 1999 r. trafił z „Dalinu” Myślenice do trzecioligowej „Sandecji”. Jego transfer wzbudził nie małą sensację. Kibice do dzisiaj pamiętają jego występy w biało-czarnych barwach w sezonach 1999/2000 i 2000/2001. Sprawdźcie co u niego słychać.
27 Sty / 00:01

Piotr Kazana (PK) Cześć Michel, co słychać?

Michel Djabong (MB) Dzień Dobry. Dziękuję, mam się dobrze. Mieszkam w Duali, największym mieście w mojej ojczyźnie Kamerunie.

PK: Jak zaczęła się Twoja przygoda z piłką?

MD: Pierwsze mecze grałem w szkole przeciwko innym klasom. Pamiętam też spotkania rozgrywane na szkolnym obozie w Bamougoum. Tam zostałem zauważony, i trafiłem do drugoligowej drużyny „Stade” Bandjoun. Potem dostałem propozycję wyjazdu do Polski.




Michel Djabong w barwach „Sandecji” podczas walki o piłkę na stadionie przy ul. Kilińskiego 47 w Nowym Sączu. Fot. J. Leśniak, S. Sikora, Panorama sądeckiego sportu, Nowy Sącz 2016.

P.K: No właśnie, jak to się stało że trafiłeś do Polski, a nie na przykład Francji?

MD: Kiedy grałem w Stade Bandjoun w 1997 r., Lou Sambou (znany w Krakowie senegalski menager piłkarski, zajmował się promocją piłkarskich diamentów z Afryki, wypromował m.in. Ferdinda Chifona w „Pogoni” Szczecin czy Mousse Yahaya w „GKS-ie” Katowice, następnie „Legia” Warszawa – przypomina Piotr Kazana) propozycję wyjazdu do Polski. Nawet długo się nie zastanawiałem. Pomyślałem, dlaczego nie? No i poleciałem. Uwierz mi, było to dla mnie bardzo dobre doświadczenie ponieważ nie byłem sam. Razem ze mną było trzech Kameruńczyków, Ferdinand Chifon, Guy Feutchine oraz Moutoh.

P.K: Mimo upływu dwudziestu lat, kibice Sandecji wciąż o Tobie pamiętają. Byłeś pierwszym czarnoskórym piłkarzem w tym klubie, jak i w ogóle na Sądecczyźnie. Jak to się stało że tutaj trafiłeś?

MD: Moim pierwszym klubem w Polsce miała być „Pogoń” Szczecin. Nic z tego nie wyszło, ponieważ przyjechałem do Szczecina zbyt późno. Mieszkałem tam przez dwa miesiące, i był to dla mnie trudny czas. Kiedy skończył się sezon, dogadałem się z klubem „Leśnik” Międzyzdroje (grał tam inny czarnoskóry piłkarz, Senegalczyk Dauda Camara, później trafił do „Dyskobolii” Grodzisk Wielkopolski, przypomina Piotr Kazana) i tam rozegrałem pierwsze ligowe mecze w Polsce. To była chyba trzecia liga. W 1998 r. przeniosłem się do Krakowa i grałem w trzecioligowej „Cracovii”. Z tamtych krakowskich czasów pamiętam innych czarnoskórych piłkarzy, Guya Feutchine (pierwszy czarnoskóry zawodnik w „Wiśle” i „Cracovii”), z „Hutnika” Mousse Yahaya który niedługo potem wyjechał do Hiszpanii. Ostatecznie wrócił do Polski. Grał w ekstraklasowym „GKS” Katowice.

P.K: A jak to było z „Sandecją”?

MD: Mieszkałem wtedy w Krakowie. Pamiętam że opuściłem „Cracovię”, grałem w tej samej lidze w niedalekim „Dalinie” Myślenice. Doznałem wtedy kontuzji w meczu z… „Sandecją”, długo nie grałem w piłkę. Po jej wyleczeniu, mój menager Lou Sambou zaproponował mi wyjazd do Nowego Sącza, więc pojechałem. Zwiedziłem miasto, pokazano mi klub, ludzie fajnie mnie przyjęli. Spodobało mi się, zostałem, i podpisałem kontrakt. Z pobytu w tym mieście byłem bardzo szczęśliwy, mieszkałem w Domie Studenta. Często jeździłem między Nowym Sączem a Krakowem, ze względu na córkę która tam się urodziła i mieszkała. Zajmowałem się jedynie footballem, z tego się utrzymywałem. Pamiętam mój pierwszy mecz w „Sandecji”, wygraliśmy 2:1 ale już nie przypomnę sobie z kim to był mecz.




Michel Djabong grał w „Sandecji” w sezonach 1999/2000 i 2000/2001. Fot. J. Leśniak, S. Sikora, Panorama sądeckiego sportu, Nowy Sącz 2016.

P. K.: Jakiś mecz utkwił Ci szczególnie w pamięci?

M.D.: Na pewno spotkanie z „Hutnikiem” Kraków w 2000 r. w Pucharze Polski. Wygraliśmy wtedy 2:1, a ja strzeliłem wtedy bramkę. Pamiętam też mecze które graliśmy o utrzymanie w III lidze w sezonie 1999/2000. Wygraliśmy je, a ja jeszcze pół roku pograłem w „Sandecji” (były to baraże z czwarto ligowym „Strugiem” Tyczyn, w Sączu wygrana 2:1, w Tyczynie 3:3, przypomina Piotr Kazana). Z tamtej drużyny pamiętam Janka Frohlicha, panią Małgosię z sekretariatu i gospodarza Pana Kazia który opiekował się stadionem. W drużynie czułem się bardzo dobrze, spędziłem w Nowym Sączu ponad półtora roku, najdłużej ze wszystkich polskich klubów w których grałem. Czasem imprezowaliśmy, czasem odwiedzałem dyskoteki w Krakowie. Było bardzo wesoło.

P. K.:Musze przyznać, że Twoje pojawienie się w Nowym Sączu było nie małą sensacją. Swoją postawą na boisku zdobyłeś dużą sympatię kibiców. Pamiętam twoje niekonwencjonalne dryblingi i szybkość. Było to coś nowego dla kibiców, rzadko widywane na wówczas trzecioligowych boiskach.

M. D.: To na pewno. Pamiętam jak szliśmy po mieście, wzbudzałem szczególną uwagę i zainteresowanie, czasem ktoś krzyczał „hej Murzyn!” co z resztą było bardzo zabawne. Nie spotkałem się ż żadnymi rasistowskimi zrachowaniami. Czułem się lubiany przez kibiców, kolegów w drużynie. Akceptowali mnie. W ogóle nie odczuwałem niechęci z powodu tego że jestem czarnoskóry. Byłem w końcu piłkarzem „Sandecji”, reprezentowałem barwy największego klubu w mieście, strzelałem bramki.

P. K.: Dlaczego tak nagle zimą 2001 r. wyjechałeś z Polski?

M. D.: Odnowiła mi się kontuzja, nie mogłem już grać w piłkę na dobrym poziomie. Do tego wszystkiego doszły problemy osobiste. W tym czasie zmarła też moja mama. Dlatego tak nagle zniknąłem. Wróciłem do Kamerunu.




Michel Djabong mieszka w Duali, największym mieście w swojej ojczyźnie Kamerunie. Fot. Michel Djabong.

P. K.: Kontynuowałeś potem swoją karierę?

M. D.: Jeszcze w czasie gry w Sandecji interesowały się mną „Korona” Kielce i „Siarka” Tarnobrzeg, jednak tam nie zagrałem. Po wyjeździe z Polski w 2001 r. grałem jeszcze przez rok w „Mount Cameroon Football Club”. Doznałem tam kolejnej kontuzji, i w 2001 r. zawiesiłem korki na wieszaku.

P. K.: Obecnie masz jeszcze kontakt ze sportem?

M. D.: Jasne, gram od czasu do czasu aby utrzymać dobrą formę.

P. K.: Śledzisz czasem co się dzieje w Sandecji? Wiesz że graliśmy w Ekstraklasie? Teraz buduje się w mieście nowoczesny stadion, klub rozwinął się niesamowicie.

M. D.: O wow, super sprawa. Nie wiedziałem! Muszę się przyznać że nie śledziłem co słychać w „Sandecji”. Bardzo się cieszę że klub nadal istnieje i że odnosi takie sukcesy! Tym bardziej jest mi ogromnie miło że skontaktowałeś się ze mną. Jestem zaskoczony, że ktoś o mnie w ogóle pamięta. Przypomniałeś mi fajne czasy z mojego życia, ludzi którzy byli dla mnie wspaniali. Wielkie dzięki!

P. K.: To ja dziękuję za miłą pogawędkę i zapraszam do Nowego Sącza!.

M. D.: Od jakiegoś czasu planuję przyjechać do Polski, odwiedzić stare śmieci. Może się uda. „Dzienkuje bardzo bardzo mile” (pisownia oryginalna Michela Djabonga)





Michel Djabong po powrocie do Kamerunu w 2001 r. nie kontynuował dalszej kariery piłkarskiej z powodu kontuzji. Fot. Michel Djabong

Piotr Kazana

Biogram:

Michel Ferdinand Djabong, ur. 13.09.1977 r. Bangangté (Kamerun)

Kluby:
do 1997 r. – Stade Bandjoun (Kamerun)
1997/1998 – „Leśnik” Międzyzdroje (III liga)
1998/1999 – „Cracovia” Kraków (III liga)
1998/1999 – „Dalin” Myślenice (III liga)
1999/2001 – „Sandecja” Nowy Sącz (III liga)
2001 – ? „Mount Cameroon Football Club” (Kamerun)
Autor Piotr Kazana
Fot. Muzeum Sandecji
Multimedia