Grzegorz przede wszystkich gratulacje. Mimo, iż nie było łatwo to ostatecznie pokonaliście GKS Bełchatów.
- Dla nas najważniejsze były dziś trzy punkty. W środę graliśmy podobne spotkanie w Olsztynie, gdzie też przeważaliśmy przez większą część meczu. Wiedzieliśmy, że GKS gra zbliżony futbol do Stomilu, czyli mądrze się broni i liczy na kontrataki. Jeden z nich zakończył się golem, ale udało się nam odwrócić losy pojedynku, dzięki czemu punkty zostały przy Kilińskiego 47.
Tak jak powiedziałeś ten mecz był łudząco podobny do tego w Olsztynie. Na szczęście dziś udało się zdobyć gole i ostatecznie przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.
- W tym meczu dopisało nam szczęście. Osobiście śmieję się, że do trzech razy sztuka. W Olsztynie miałem jedną okazję, dziś w pierwszej połowie drugą, aż wreszcie piłka znalazła się w siatce. Także kluczem do wygranej była cierpliwość i konsekwencja. Nie panikowaliśmy, nie graliśmy na chaos, tylko realizowaliśmy to co nakreślił nam trener.
Dla Ciebie punktem kulminacyjnym była sytuacja, w której jeden z zawodników GKS-u chciał wymusić rzut wolny po starciu z Tobą, Ty puściłeś mu „suszarkę”, a chwilę później cieszyłeś się ze zdobytego gola.
- Miałem na swoim koncie żółtą kartkę i wyczułem, że każdy z rywali robi wszystko żebym wyleciał z boisko. Dlatego trochę się zdenerwowałem, bo wszedł młody chłopak, który powinien pomóc zespołowi w zupełnie inny sposób.
Krótko mówiąc - wygrało doświadczenie.
- Tym razem tak (śmiech).
Rozmawiał Marcin Rogowski
